
Ostatnio trafił do mnie set japońskich kosmetyków przywiezionych przez Kamilę, moją koleżankę ze studiów. Kamila mieszka w Tokio już od jakiegoś czasu, więc bez trudu przetłumaczyła mi „instrukcję obsługi“ rozpisaną w alfabecie japońskim na tyłach opakowań. Zamawiając kosmetyki z Japonii pamiętajcie o tym, że producenci są bezlitośni: instrukcja jest tylko dla Japonek i tylko w ich języku, a Wy musicie poradzić sobie same.
W paczce od Kamili znalazłam cztery super ciekawe japońskie kosmetyki. I powiem Wam jedno- to działa! Zaczęłam jako sceptyk, a skończyłam jako zagorzały fan. Liczko cudownie rozświetlone i gładkie jak pupcia niemowlaczka, skóra napięta i aksamitna… Tak trzeba żyć! Więc oto, przedstawiam Wam…
MASKA W PŁACHCIE IMPERIAL BIRD’S NEST MASK
„Maska z ptasich gniazd“ brzmi magicznie. Trochę jak bajkowe akcesorium z baśni Andersena (nieodparcie kojarzy mi się z utworem Słowik i cesarz tegoż :)) albo niezbędnik w toaletce złej królowej, dzięki któremu mimo 100 lat na karku wygląda na wciąż młodą.
Ta ultra odżywcza, ujędrniająco-nawilżająca maska w płachcie zawierająca ekstrakt z owych gniazd właśnie, jest jedną z najbardziej popularnych i lubianych masek w płachcie na azjatyckim rynku. Polecana dla osób wieku 40+, daje świetne efekty również u osób młodszych borykających się z problemem suchej, wrażliwej i delikatnej skóry.
Maska głęboko i długotrwale odżywia, ujędrnia i nawilża opóźniając procesy starzenia, poprawia stan cery i jej koloryt oraz zagęszcza skórę, wygładzając zmarszczki i linie.
Zawiera aminokwasy, polisacharydy, kolagen hydrolizowane proteiny soi i ryżu, a także ekstrakt z baobabu, wąkroty azjatyckiej, alg i ślazu dzikiego.
Ekstrakt z ptasiego gniazda to mnóstwo aminokwasów, wapń, magnez, potas i żelazo. Stymuluje produkcję kolagenu, odmładza, rozjaśnia i wygładza skórę. Sprawia, że cera jest aksamitna, promienna i sprężysta.
Co ważne Imperial Bird’s Nest Mask stworzona jest z najwyższej jakości miękkiej, wielowarstwowej japońskiej bawełny, która idealnie przylega do skóry. Bawełna jest super cienka, przez co poprawia wchłanianie substancji odżywczych.
Nie zawiera dodatków chemicznych i jest biodegradowalna. Nie podrażnia skóry i jest przyjazna dla środowiska.
Imperial Bird’s Nest Mask trzymacie na skórze 20-30 minut, a pozostałości płynu po zdjęciu wklepujecie w skórę bądź zmywacie ciepłą wodą.
WYCIĄG Z ŁOŻYSKA WHITE LABEL PREMIUM PLACENTA GOLD
„Wyciąg z łożyska“ brzmi dość horrorystycznie – większość z Was wie jak łożysko wygląda (trochę fuj) a część z Was miała z nim zapewne osobiście do czynienia i myślę, że jest to ostatnia rzecz, jaką którakolwiek z Was chciałaby położyć sobie na twarzy…
Dodatkowo producent nie popisał się szczególnie zdobiąc opakowanie zdjęciem buzi niemowlaka i wywołując tym samym gonitwę myśli w głowie użytkownika: Boże, czy to ten niemowlak, który przyszedł na świat chwilę wcześniej zanim jego matka urodziła łożysko, które ja teraz wsmarowuje sobie w skórę?!!!!!!
Spokojnie. Niefortunne w tym kontekście zdjęcie dziecka ma nas tylko przekonać o tym, że po użyciu produktu nasza skóra miękką będzie niczym buzia niemowlęcia. A ekstrakt pozyskiwany jest z … łożyska owcy. Jeżeli kogoś to pocieszy. Choć trochę.
White Label Premium Placenta Gold to serum hipoalergiczne, odmładzająco-wygładzające, które zawiera w sobie aż 100% rzeczonego ekstraktu i przeznaczone jest do stosowania na co dzień, zwłaszcza w wieku 30+. Serum zawiera również kolagen i kwas hialuronowy.
Składniki aktywne przenikają w głąb skóry napinając ją, nawilżając i silnie pobudzając procesy regeneracyjne przez co nie tylko spłycają zmarszczki, ale wygładzają powierzchnię skóry lecząc uszkodzenia, spłycając blizny i rozjaśniając przebarwienia oraz sińce pod oczami.
Wyciąg z placenta (łożyska) zawiera w sobie mnóstwo witamin A, C, E, B2, B12, kwas foliowy, aminokwasy, enzymy, biopierwiastki i hormony estrogenne. Serum nawilża skórę, wspomaga odnowę komórkową oraz zapobiega procesom starzenia. Sprawia, że skóra jest bardziej elastyczna, jasna, aksamitna i pełna blasku.
Serum (2-3 krople) możecie stosować na całą twarz, a także na obszary skóry skłonnej do przesuszeń: wokół oczu, w kącikach ust, na policzkach oraz dodawać do kremu, emulsji czy balsamu.
MASKA W PŁACHCIE POKEMON PIKACHU FACE MASK
Nie daje tak spektakularnych efektów jak inne japońskie kosmetyki, które Wam tu przedstawiam, ale kto nigdy nie chciał pobyć Pikachu niech pierwszy rzuci kamieniem! Spotkanie z pokemonem w łazience poprawi nastrój nawet w najbrzydszy, najzimniejszy jesienny dzień (taki jak dziś :().
Maska składa się z delikatnej tkaniny, w ślicznym żółtym kolorze, nasączonej kolagenem i kwasem hialuronowym. Jej główny cel to przede wszystkim nawilżenie i regeneracja skóry suchej.
Pikachu Face Mask trzymacie od 15 do 20 minut a po ściągnięciu wmasowujecie resztę płynu w twarz i dekolt.
ŻELOWA MASKA PREMIUM PURESA HYDRO GEL MASK
No i znowu wracamy do klimatów lekko niepokojących. Tym razem z lustra spogląda na nas twarz Jasona Vorheesa z Piątek 13 bądź Michaela Myersa z Halloween (macie dwóch gentlemanów do wyboru, ja zaklepuje sobie Jasona jak coś), więc nie radzę nakładać maski w ciemny, wietrzny jesienny wieczór, gdyż można zejść na zawał na widok własnego oblicza (myślę, że żadna z nas nie chciałaby umrzeć w tak obciachowy sposób).
Testując Premium Puresa Hydro Gel Mask miałam do czynienia z płachtową maską w żelu po raz pierwszy. Producenci zachwalają, że żel przylega lepiej niż tkanina i chłodzi skórę, przez co substancje aktywne lepiej się wchłaniają. I coś w tym jest. Maska faktycznie przylega ściślej i daje przyjemny chłodek, a skóra absorbuje substancje odżywcze w całości, więc nie trzeba ich później wklepywać ani zmywać.
Maska niebieska (bo tę testowałam) zawiera w sobie m.in. kolagen i pszczele mleczko, które napinają skórę i głęboko ją nawilżają.
Premium Puresa Hydro Gel Mask to najwygodniejsza ze wszystkich masek, które kiedykolwiek testowałam: trzyma się twarzy tak ściśle, że można w niej normalnie funkcjonować, a nawet jeść (i polować na niegrzeczne dzieci w Halloween – skoro upodobniliśmy się już do bohatera horroru, to żal nie skorzystać).
Tak więc, Kochane moje, japońskie kosmetyki w dłoń i testować raz dwa. Część z nich dostępna jest w Polsce w Internecie, więc jeśli którykolwiek z nich trafi w Wasze łapki nie zapomnijcie podzielić się ze mną swoimi wrażeniami.
Ja chcę to wszystko przetestować!!
Serum i maska z gniazd są w Polsce na bank, więc jedziesz! 🙂 <3
Narobiłaś mi smaku na maseczkę z pokemonem
Mam jeszcze jedną, ale to już nie Pikachu niestety 🙁
Dzięki tobie wpadłam na genialny pomysł. Raz w roku moje koleżanka z Tajwanu przyjeżdża na miesiąc do Polski. Zawsze przywodzi mi coś fajnego z Chin. Te produkty są zupełnie inne n ie te „chińskie na polski rynek”. Od teraz będę prosiła ją o kosmetyki wraz przetłumaczeniem instrukcji,a jako że jej córka jest z japończykiem i pół roku spędza w jego rodzinnych stronach, to i ja wykorzystam 😉 Kiedy już będę miała tajemną widzę sekretu orientalnej urody, będę piękna i młoda na wieki.
Pomysł mistrz! Tak, niektóre chińskie kosmetyki są naprawdę fantastyczne, korzystaj 🙂 Będziemy piękne i młode na wieki wieków 😀
Japonia <3 każdy by chciał mieć cerę jak Japonka – trzeba spróbować !
No raczej! Próbuj i daj znać jak się sprawdziły u Ciebie <3
Uwieobiam koreańskie kosmetyki. Próbowałaś kiedyś tej 10 stopniowej pielęgnacji?
Tak! Genialne to jest, ta „warstwowość” naprawdę działa!