Po miesiącu, podczas którego bezskutecznie starałam się stworzyć, ba! chociażby zacząć ten oto post w nadziei, że dokończę go w najbliższym czasie, zdjęta nagłym przypływem twórczego szału, zasiadłam na kanapie, niczym na samotnej wyspie wśród wzburzonego morza walających się po podłodze ciuchów oraz kosmetyków wypływających z przepełnionych szuflad toaletki.
Wena jest jednak bezlitosna, nie zna dnia ani godziny, o czym każdy o jakichkolwiek aspiracjach bardziej lub mniej literackich świetnie wie. Nie czas na sprzątanie, gdy muza puka do drzwi umysłu zgalareciałego nieco przez nadmiar seriali dla nastolatek, Dynastii, glośnych imprez i braku snu! Tak więc, dziś polecę Wam wreszcie kosmetyki, które zdobyły moje serce na zawsze, i którym po grób będę wierna. A przynajmniej tak mi się dzisiaj wydaje. Nie będą to ulubieńcy grudnia, stycznia, czy lutego, będą to ulubieńcy roku 2018, 2019 i lat, które po nich nastaną. Oto, przedstawiam Wam!