No i stało się. Wychodzę za mąż.
Już od dłuższego czasu wiedziałam, że do tego dojdzie, ale kilka miesięcy temu czas nagle przyspieszył i muszę przyznać, że poczułam się mocno zaskoczona faktem, że już za półtora miesiąca będę mężatką.
Planujemy nasz ślub od około roku i jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że mamy mnóstwo czasu na organizację. Nic bardziej błędnego, bo czas, pojęcie względne, nagle postanowił, że będzie płynąć szybciej niż zwykle, rzucając Arka i mnie w samo serce cyklonu, każąc nam pędzić przed siebie bez tchu i tonąć w nieogarnialnym chaosie.
Tak więc, od około trzech miesięcy trwa nasz puchaty przedślubny pudroworóżowobezowy hardkorek, który, choć momentami stresujący, daje nam mnóstwo radości i szczęścia, i który przedstawię Wam tu w krótkich odcinkach.